i swear this cat is possessed..
jedna z najbardziej gorących (bo przełamujących schemat) na blaszanym daszku tak zwanej klątwy drugiego filmu (ach, te iluzje wielkiego wglądu, które nie wytrzymują poranków) pozycji od czasu Pulp Fiction quentina jak bezpodstawnie mniemam.
(no dobrze, dla gdzieś pomiędzy nimi poczynionego Między Słowami ostatecznie i my poczynić możemy wyjątek)
reasumując: wszystko tyka po szwajcarsku w tym zegarmistrzowskim cacuszku, w którym każda pojedyncza śrubka i sprężynka pracują na wdzięczny wydźwięk całości - a rozbudzone pokłady seksualności i tłumione pragnienia zbrodni idą ze sobą w parze jak but prawy i lewy. urojeniowe fantazmaty seksualnej persony, obiekty falliczne, detal: butelki i korki od szampana, papierosy, pistolety, jónejmyt, tyleż seksualne i podniecające są co przemocowe, perwersyjne i ostatecznie mordercze. zaczerpnięta garstka śniegu na przykład, którą bohaterka onanistycznie gasi swe pragnienia zaraz po czołówce, wróci w formie sopla lodu jako krwawa pozostałość na policzku zaraz przed tyłówką, i tak dalej, i tak dalej..
idę o zakład z każdym kinomanem tego kraju na prawo i na lewo od szeroko pojętego queerowego kina anomalnego - acz stojący w środku, na rozkroczku, również mogą podejść - iż pan waters von wąsaczek pomieści powyższą nomen omen klaturę na swojej tegorocznej liście arcydzielnych plecionek, jako i ja pomieszczę.
beyond-must-see-movie do natychmiastowego wytropienia i koniecznego przyatakowania po raz wtóry und one-more-timer again and again and again, żeby już tylko rozkoszować i przyglądać się jak to jest zrobione..
kolejne cudum cudowatum aus der breslau cinematograficzne.
dzięxy za troskę, ale nie masz co się kłopotać. jest gęsto. każda minuta to jak zdejmowanie za ciasnego buta. z kąta przygrywa kornet olemana. co jeden oddech wisienka.