Poczuwam się na średnio wyrobionego bywalca kin. Nie rozumiem masy nagród. Nie
rozumiem zachwytów Akademii Cezara, krytyków BAFTA, Grand Prix Cannes. Nie uważam
się za jełopa, ale nie rozumiem. Nagrody za ascetyczną powiastkę, symboliczną,
stonowaną, smutną. Jedyny zysk jaki odebrałem to: zrozumienie przemiany mentalnej
zakonników, którzy początkowo nie chcieli pozostać w klasztorze nazywanym monastyrem.
Nudny, brzydki, źle nakręcony, stabilny, szary... jestem w mniejszości? Nie poczuwam się.
Wilson nie uratował, Lonsdale "dożywał". Rzadko daję 5/10. Tym razem z przykrością.
Mnie po obejrzeniu, wypada się tylko z Tobą zgodzić, gdyż mam identyczne odczucia... 5/10
Nie wszystko w życiu trzeba rozumieć. Widać inni uznali, że ten film to zupełna perełka w zalewie taniej pop-kultury i badziewnych efektów specjalnych. I tu akurat się z nimi zgadzam
Sądzę że to szerszy wachlarzyk motywacji. W dobie wojującego islamu, po obudzeniu się z kacem wśród niezasymilowanych sąsiadów ludzie zachodu szukają odtrutki. Tabletka pt. "Ludzie Boga" ma pokazać nam że korzenie naszej (czytaj zachodniej) cywilizacji tkwią w wierze chrześcijańskiej która nakazuje określony styl życia. Ten film mówi - jesteśmy po dobrej stronie - jednocześnie muzułmanów nie atakując. Podtrzymuję swoje zdanie. Nie oceniam tego filmu w pop-zestawie popcornu. Oceniam go wg gatunku w jakim został stworzony. Ta asceza do mnie nie przemówiła. Tak można tworzyć inne dzieła, filmy - niekoniecznie. Poza tym deszcz nagród - francuski raczej.
faktycznie film jest lekkim usprawiedliwieniem francuzów za okupację algierii, ale sam w sobie jest po prostu dziełem. to nie kino dla mas, lecz czysta sztuka. kwestia religijna jest chyba jednoznaczna - ludzie różnych religii mogą ze sobą wspólnie żyć. moja ocena 8, za zdjęcia, tematykę życia i śmierci i scenę z jeziorem łabędzim w tle.