Scena w ktorej Mars idzie wsrod plomieni z koktajlami, rzuca jeden, pada na kolana i
patrzac na dziewczyne upuszcza drugi ze wzniesionej reki na siebie. Majstersztyk.
Zgadza się, a dodatkowo podobała mi się tzn poruszyła mnie scena jak już Bruce rozwiązał żonę i córkę i jak bardzo to przeżywał - wiadomo emocje, strach i ulga muszą być odreagowane - nie chciał by usłyszały jak płacze, chciał pokazać, że mimo wszystko jest dla nich oparciem - tak to odebrałam ;-)
Dokładnie to samo miałam napisać. Pewnie fabuła tego filmu wyparuje mi z pamięci, ale ta scena pozostanie na długo.
no właśnie o tej scenie chciałam napisać. nikomu nie skojarzyła się z żadnym motywem biblijnym? ;)
Dobrze, że przeczytałem po obejrzeniu. Gościu, nie spileruj! Chyba, że lubisz psuć ludziom nerwy.
ruskie filmy w latach 70. miały pełno takich patetycznych a w sumie żałosnych scen. pamietam jak cała Polska smiała się ze scen gdy Sasza z pepechą idzie na szwabów z okrzykiem urrraaaaa. to jest dokładnie to samo, tylko że tamto był ruski szit a to jest amerykański szit.
Ogólnie rola Ben Fostera w tym filmie to perła. Sama scena, zgadzam się, pozostaje w głowie.