Jestem zdumiona, jak bardzo ten film odbiega od powieści. Wycięli w zasadzie główny element zaskoczenia i całe zawiązanie wątku, genezę. Tom Hardy oczywiście świetny, uwielbiam tego aktora. Zdjęcia to jakaś masakra, przy scenach walki nie widziałam nic i kręciło mi się w głowie. Film jest pozbawiony szczegółów, klimatu, głębi, które złożyły się na fantastyczną i straszną historię. Przeczytajcie książkę, naprawdę. Nieporównywalna jakość.
Widzę, że napisałaś nie tylko podobną opinię do mojej, ale i w tym samym czasie ;)
Tutaj moja mini recenzja
www.filmweb.pl/film/System+%28Child+44%29-2015-667468/discussion/System+marnej+p ropagandy,2636090
Tutaj tylko dodam od siebie żeby darować sobie pieniądze i czas i zamiat tego kupić książkę.
Zdecydowanie radzę Ci przeczytać książkę, zupełnie inne doznania. Jeśli jednak chcesz, żebym Ci zaspoilerowała, to napisz na priv, prześlę Ci prawdziwą wersję tej historii ;)
Aż tak mi się nie spieszy, poproszę gdy obejrzę film. Co do książki - mam ich cały stos, czekających na przeczytanie, a czytać nie bardzo mam czas. Dołożenie kolejnej książki to będzie już przesada, więc sama rozumiesz ;)
Motywacja i tożsamość mordercy ogólnie rzecz biorąc. Motywacja bardziej, moim zdaniem. Ponieważ w filmie pojawiają się elementy prowadzące do książkowego wyjaśnienia, którego nie pokazano. Powód dla którego dzieci były zabijane został maksymalnie spłycony i sprowadzony jedynie do tego, że nie ma różnicy między seryjnym zabójcą a oficerem MGB (taki straszny stalinowski ustrój).
Ile to już razy słyszałem : " Książka, lepsza od filmu!", tak mawiają ,tylko chyba fanatycy czytania książek. Ja nie przepadam za czytaniem, byłem w kinie, oglądałem film i bardzo mi się podobał, fabuła, a przede wszystkim świetna gra aktorska. POLECAM!.
Wiadomo, że książka zawsze okazuje więcej szczegółów(mogą wyjść nawet kolejne części), to nawet nie ma co porównywać, ale tak jest w większości przypadkach moim zdaniem, nie skreślajcie filmu wzorując się na książce. Film oceniłbym na mocne 8.
Jeśli oglądałeś sam film, to w ogóle inna sprawa. Mnie chodzi o to, że to jest naprawdę w dużej części inna historia, przede wszystkim pozbawiona całego szkieletu!
Nie wrzucaj wszystkich do jednego wora bo ja sam nie czytam przewaznie, a na książkę System namowil mnie znajomy. Zgadzam się z tym w 100% że książka jest nieporównywalnie lepsza od filmu bo w niej są wszystkie emocje i te wszystkie elementy zaskoczenia działały lepiej. Można wyczytać w niej jakie rozkminy miał bohater w glowie, a do tego wyobrazić sobie samemu brudna Rosję a nie taka czysta jak przedstawiono w filmie
Dokładnie film jest kolażem wymysłów scenarzystów i reżysera jak wyglądał CCCP za Stalina.
Najciekawszy temat hołodomoru potraktowany pobieżnie i bez emocji.
-spoiler_
Sama pierwsza scena gdy młody Leo ucieka do lasu i trafia na obóz wojska niesie za sobą liczne pytania bez odpowiedzi. A wystarczyło nakręcić jedną scenę więcej i wyjaśnić o co chodzi.
Podobnie nonszalancko scenarzyści potraktowali motyw brata.
Tutaj jest gotowy scenariusz na śledztwo w stylu hollyłudu.
http://www.gandalf.com.pl/b/demony-czasu-pokoju/
Zgadzam się, "porwany" ten film. Z tego, co pamiętam Leo nie trafił na wojsko, tylko został porwany przez wieśniaka i miał być pożywieniem dla chorego dziecka tegoż gościa. Szkoda, że nie pokazano Wielkiego Głodu... wątku z kotem, okularami itp.
Ja książki nie czytałam i dlatego film bardzo mi się podobał. Niestety często tak jest, że jeżeli najpierw coś się przeczyta a potem ogląda to ma się niedosyt i czegoś brakuje. Ja mam tak samo dlatego tym razem postanowiłam poczekać z czytaniem. Ale opinię rozumiem :-)))
Doprawdy?
Jeżeli jednak film jest EKRANIZACJĄ książki, to wypadałoby, żeby zasadnicze wątki były zgodne z książkowym pierwowzorem. W przeciwnym razie, mamy coś co jest luźno inspirowane literaturą. A ten film - mimo wszystko- reklamowany był jako ekranizacja. I przez brak owego zwrotu, o którym pisze Mikasa08 - jest nudny i mało ciekawy. Pomijam kwestię niedokańczania zaczętych wątków i ogólnego pomieszania z poplątaniem.
Tak, doprawdy. Co mnie obchodzi jak było w książce? UWAGA WAŻNE: Ile osób czytało książkę, a ile oglądało sam film?
To, że jest to na podstawie książki nie oznacza, że ma być dokładnie tak jak tam. Tak jak tam, bo Tobie się zamarzyło porównywać dwa różne twory.
Jeżeli już nawet (!), to jak można porównać książkę do filmu i na odwrót? Wszystkiego ze wszystkim porównać się po prostu nie da. Mleko z kompotem tez porównujesz lub samolot z rowerem? Można porównać dwa filmy, ale nie tak.
Serio? Jak można się upierać, że porównywanie ekranizacji do pierwowzoru, w tym przypadku książki jest bezsensowne? Co innego, gdy twórcy podkreślają, że to adaptacja, bądź film bazuje np. na prawdziwych wydarzeniach. Wtedy wiadomo, że film ma coś z książki/sztuki/wydarzeń, ale nie jest ich lustrzanym odbiciem. Ale tu mówimy o ekranizacji, która według wikipedii to: "filmowa forma pierwowzoru literackiego (również gry komputerowej lub komiksu). Założeniem ekranizacji jest przedstawienie utworu, np. powieści, noweli, sztuki teatralnej itp., w formie filmu fabularnego." Masz jeszcze jakieś wątpliwości, że Shalimar00 nie powinien (nie powinna? ;)) mówić o porównaniu książki i filmu?
Serio? Jak można się upierać, ze porównywanie ekranizacji do książki jest sensowne? Otóż wyobraź sobie, że są rzeczy których się porównywać nie da i/lub się ich po prostu nie porównuje. To takie trudne do zrozumienia? Porównać można np. dwa filmy na podstawie tej samej książki. To jest filmweb, nie ksiazkaweb. Film oceniamy na podstawie gry aktorskiej, pracy reżysera, scenografii, charakteryzacji, kostiumów, itd. Jeżeli ktoś nie rozumie tak prostej sprawy, to o czym tu deliberować.
Widzę, że jak grochem o ścianę... No racja, jakby w ekranizacji Harry'ego Pottera z Voldemorta zrobiliby jego wujka, a na końcu stałby się prawdziwym człowiekiem i pogodził z Harrym, to też nie byłoby sensu porównywać tego do pierwowzoru, bo przecież to tylko film, a nie książka. Każdy normalny człowiek, gdy ogląda ekranizację (nie adaptację!) jakiegoś dzieła, to naturalnym jest porównanie np. książki i filmu na jej podstawie. Zmiana zakończenia, pominięcie głównego wątku każdemu, kto czytał książkę, a potem oglądnął film, rzuca się w oczy i na ten temat się dyskutuje. Ale trudno. Nie każdemu da się najprostszą rzecz wytłumaczyć, a Ty jesteś tego najlepszym przykładem. I my tu rozmawiamy o różnicach, a nie o tym, czy przez tę zmianę należy gorzej ocenić film.
Każdy normalny? Jakieś badania zostały przeprowadzone? Jakaś ankieta?
To, że Ty coś robisz nie oznacza, że tak być powinno. Ani że to jest normalne.
Oznacza to ni mniej ni więcej tylko to, że.. Ty tak robisz.
Ah :D Uwielbiam, jak już się nie ma argumentów i zaczyna przyczepiać do jednego słowa, traktując jakieś określenie bardzo poważnie i dosłownie. Dajże człowieku spokój, chyba nie masz 10 lat, żeby nie wiedzieć, że pewne sprawy określa się ogólnikowo. Ale skoro trzeba Ci wykładać wszystko kawę na ławę, to wyobraź sobie, że chodziło mi o ogół. Rozejrzyj się po forum tego filmu, nawet po tym temacie i zobacz, że gdy w grę wchodzi ekranizacja, bądź adaptacja, ludzie dyskutują o tym co zostało zmienione, jakie wątki zbagatelizowane, a jakie wysunięte na pierwszy plan, czy akcja i wydarzenia toczą się podobnie jak w książce. Albo wejdź sobie na forum dowolnego filmu na podstawie książki, komiksu czy sztuki. Wszędzie jest mnóstwo tematów czym różnią się oryginały od filmów. Więc może badań żadnych nie prowadziłam, ani specjalnej ankiety, ale nie trzeba być jakimś specjalistą, żeby pewne kwestie zauważać. Osoba, która przeczyta daną książkę, a następnie obejrzy film na jej podstawie, będzie te dwie rzeczy porównywać, chociażby u siebie w głowie. Czy na korzyść książki, czy filmu czy stwierdzając, że są tak różne, że nie da się lepiej lub gorzej ich ocenić, różnice między nimi, które zawsze istnieją, prowadzą myślącą osobę do ich zauważenia. Czyli do porównania
Radzę policzyć ile jest takich tematów, a ilu ludzi oglądających dany film. O ilości użytkowników filmwebu nie wspomnę. Mnóstwo? Raczej promil. Proponuję założyć sobie portal ksiazkaweb.pl.
To tyle z mojej strony.
Radzę policzyć ile jest takich tematów, a tematów ogólnie. Nie każdy oglądający uczestniczy w dyskusjach na forum danego filmu. A ja proponuję zacząć czytać książki, bo może stąd ta ignorancja i nieznajomość największego portalu na temat książek - lubimyczytac.pl
To też tyle z mojej strony. P.S. Książki nie gryzą :)
Mleka z kompotem nie porównam, bo poza tym, że są płynem, to niewiele mają ze sobą wspólnego. Za to jak czerpiesz z książki do filmu i odwrotnie, to jak najbardziej jest do tego prawo. Bo można pominąć ważne wątki lub zupełnie je przekręcić. W takim Adwokacie Diabła, to nawet zmienili nazwisko bohatera z Taylor na Lomax. Wiadomo, nie można umieścić wszystkiego w filmie co jest zawarte w książce, ale odjazd od kluczowych momentów jest słaby.
Chciałem jedynie zauważyć że na wstępie powiedziane jest "na motywach" (ang. based on), więc historia nie musi być dokładnie taka, jak w książce. W sumie nie czytałem zatem film mi się podobał. Pewnie gdybym był po lekturze PIERWOWZORU byłoby inaczej...
Nie wiem jak książką, bo nie czytałem, jednakże polecam obejrzeć sobie ten film który był przed systemem, wg. mnie był o wiele ciekawszy.
http://www.filmweb.pl/film/Obywatel+X-1995-4596
Zgadzam się. Film znacznie by zyskał, gdyby zrealizowano go inaczej. A tak najciekawszy wątek rzeźnika z Rostowa potraktowany "po macoszemu", właściwie był tylko tłem dla przedstawienia realiów ZSRR za Stalina. Im bliżej do końca tym bardziej byłem rozczarowany. Ale był Hardy, był Oldman i ukazanie ustroju - więc film ujdzie.
Mam jeszcze jedno zastrzeżenie, nie wiem czy zwraca ktoś na to uwagę poza mną, ale niesamowicie mnie irytuje oglądanie angielskojęzycznego filmu, w którym aktorzy "imitują" rosyjski.
"nie wiem czy zwraca ktoś na to uwagę poza mną, ale niesamowicie mnie irytuje oglądanie angielskojęzycznego filmu, w którym aktorzy "imitują" rosyjski."
Dokładnie. Jakiś czas temu oglądałam "Rasputina" (1996) i miałam podobny problem. Co innego jesli akcja rozgrywa się w jakimś innym zakątku świata i mamy rosyjskich emigrantów, którzy słabo znają angielski, a co innego jesli chodzi o Rosję, czy w tym wypadku Związek Radziecki. Nie wiem czy w zamyśle twórców taka maniera ma w jakiś magiczny sposób przybliżać rosyjskie realia czy o co chodzi ??? Ja rozumiem, że wschodni akcent brzmi extra, no ale bez przesady :D Poza tym, dzięki amerykańskim filmom, już chyba na zawsze będzie mi się kojarzył z mafią i jakimiś szemranymi interesami...
Inna sprawa, oglądając miałam wrażenie, że twórcy za wszelką cenę chcieli upchnąć wiele rzeczy w jednym filmie - z jednej strony stalinowskie represje i elementy kina historycznego (chociaż książka Ofiara 44 to raczej licentia poetica niż historia oparta na faktach), z drugiej strony kryminał / thriller - a więc obowiązkowo spektakularne ucieczki, zdrady, śledztwo na własną rękę, bohaterowie strzelający do siebie jak do kaczek etc. Lepiej gdyby tło historyczne pozostało tłem, a na pierwszym planie pozostały portrety bohaterów - śledczych, biurokratów, Raizy i mordercy.
Niestety nie dowiedziałam się za wiele o motywacjach przestępcy - co skłaniało go do zbrodni, jak zachowywał się w momencie popełniania przestępstwa, co dokładnie robił z ofiarami (moze przeoczyłam ten wątek, ale nie wyjasniono chyba fenomenu topienia tych dzieci, tam gdzie nie było wody). Pozostają tylko domysły - że przyszły morderca mógł być prześladowany w sierocińcu (tak przynajmniej zrozumiałam scenę gdy zakłada sobie worek na głowe i krzyczy "Za Stalina") + przeżył dwa lata w nazistowskim obozie...
No nic. Liczyłam na coś lepszego, a film nie wywołał u mnie większych emocji.
Możliwe, że zabijał je za pomocą waterboardingu. W filmie chciał popełnić samobójstwo w/w sposób, ale nie wiem czy powoduje to te same obrażenie co utopienie, także to tylko takie skojarzenie.
Zgadzam się w 100 % . Brałam pod uwagę fakt że film bedzie słabszy niż książka i bedzie się różnił, ale nie sadziłam że az tak. Zmienić główny wątek to trochę kiepski pomysł moim zdaniem. Zresztą czegoś mi w filmie zabrakło, tego klimatu jaki miał książka, od niej nie można się było oderwać, tak była napisana..a film cóż..tylko niezły.