Idealnie by się nadawał na sensacyjny wątek w jakiejś telenoweli, gdzie nie dziwią głupoty i irracjonalne zachowanie bohaterów. Jedynym atutem jest obsada, choć np. Hiddleston gra za pomocą dwóch min na krzyż i jednego uśmiechu. Czekałam na jakiś zwrot akcji, choćby częściowo tłumaczący idiotyzmy, ale nie nastąpił. Dla mnie stracony czas.
Jak lubię Toma, tak równie kartonowej postaci w życiu nie widziałam. Scenariusz naiwno-tandetny, kiepskie teksty, mimika bohaterów na miarę wydłubywania z zęba resztek posiłku. W kolejnych odcinkach nic się nie dzieje. Spokojnie można przespać jeden odcinek bez utraty czegokolwiek. Nie wyobrażam sobie "Lokiego" w roli Bonda.
Trafione w punkt. Tylko skąd to rozczarowanie co do Hiddlestona, przecież to straszne drewno w każdej roli. Jest na szczęście apetyczny i w Recepcjoniście demonstruje ku mojej radosci dość hojnie swoje atuty. I to właśnie Tomowy tyłeczek, momentami ciekawe wnętrza i pejzaże stanowią jedyne atuty tej produkcji. Scenariusz to dno i metr mułu.
Hiddlesto rzeczywiście nie zagrał najlepiej, przy takiej mimice Laurie od samego początku powinien wiedzieć, ze to Tom go sypie. Poza tym naprawdę świetny serial.
'Czekałam na jakiś zwrot akcji, choćby częściowo tłumaczący idiotyzmy' - serial mógłby chyba tylko uratować zwrot w którym sam Hugh Laurie.. Roper znaczy, okazuje się super-duper zakamuflowanym agentem. Tak bardzo tajnym, że warto poświęcić mniejsze agenturalne płotki, by go nie zdekonspirować.
Tak, a prawdziwym antagonistą jest Angela, która to spodziewa się dziecka Corciego :)
Zachęcona pozytywnymi komentarzami postanowiłam obejrzeć i przeżyłam rozczarowanie.
Fabuła dziurawa jak sito i jakaś taka nielogiczna. Twórcy próbowali trzymać widza w napięciu ale nic tu nie wyszło.
3 Złote Globy dla aktorów. Hugh Laurie jeszcze ok ale Hidleston żadna rewelacja, nie miał się czym popisać chociaż zwalam winę na scenariusz xD. No i strasznie mnie irytowała ta cała Angela. Nie polubię tej aktorki niestety.
Serial można obejrzeć ale tylko raz i potem zapomnieć.